Legenda o królu Popielu
audiobook
Legenda mówi, że okrutnego władcę Popiela zjadły myszy w wieży na wyspie. Była to kara za jego bezduszne postępowanie. Sprawdźmy jak było naprawdę.
-
Dawno temu, wśród gęstych lasów, nad brzegiem jeziora Gopło, wznosił się potężny gród Kruszwica. Władcą tego miejsca i ludu zamieszkującego okoliczne wioski był król Popiel. Rządził ręką ciężką i surową. Z chwilą zaś, gdy małżonką jego została Gerda, piękna, lecz o zimnym sercu, Niemka, w grodzie zaczęło się dziać coraz straszniej. Lud był prosty i oddany władcy, ale kolejne daniny i opłaty, na rzecz króla, ciążyły biedakom. A do zapłaty było coraz więcej...
- Nie mamy pieniędzy na nowe szaty! - wołała władczyni
- Nowe konie trzeba kupić! Nie będę na polowanie jeździł na tej starej szkapie! - dodał Popiel.
- Chłopi muszą oddawać więcej płodów rolnych! Spichlerze są puste!
- Potrzebujemy więcej wina na ucztę!
Żądań królewskich było wiele, a poddani zmęczeni ich spełnianiem.
Popielowi w rządzeniu doradzała rada starszych, składająca się z sędziwych już stryjów króla. Rada namawiała władcę do ograniczenia pobierania podatków od podwładnych, gdyż niektórzy nie mają już co jeść. Uwagi te jednak, były bardzo nie w smak królowi i jego żonie.
Popiel rozmyślając nad umocnieniem swojej korony, udał się nawet do wróżbitki, która mieszkała w chacie po drugiej stronie jeziora.
- Panie! - rzekła kobieta po dłuższej chwili wpatrywania się w dym z ogniska. - Twoja władza nad ludźmi jest silna i niewzruszona, ale nad światem zwierząt nie panujesz. Strzeż się! - wyszeptała. - Strzeż się... myszy.
- Co za brednie! – huknął król. - Myszy mam się strzec! Ha ha!
Popiel szybko zapomniał o przepowiedni i rządził dalej w ten sam, bezwzględny, sposób.
W krótkim czasie z żoną uradzili, że trzeba pozbyć się niewygodnej rady. Ale żeby nikt nie podejrzewał ich o udział w zniknięciu stryjów postanowili użyć podstępu.
Wysłali do stryjów posłańców z zaproszeniem na pojednawczą ucztę. Staruszkowie sądząc, że Popiel postanowił się zmienić, chętnie przybyli na zamek.
- Witajcie moi drodzy! - zawołał na powitanie stryjów król. - Postanowiłem jeszcze raz przysłuchać się waszym radom i wszystkie dokładnie przemyśleć. Ale to jutro. Dziś, zapraszam na ucztę.
Stryjowie zadowoleni ze zmiany, którą zauważyli u króla, chętnie zasiedli do stołów i częstowali się mięsem, winem i miodem pitnym. Gerda, żona Popiela, usługiwała im gorliwie i była tak miła jak nigdy dotąd. Członkowie rady ucztowali nie spodziewając się niczego złego. Późnym wieczorem król z królową, odprawili wszystkich służących do domów, a sami dosypawszy trucizny do wina, częstowali krewniaków.
Stryjowie jeden po drugim zaczęli przewracać się na podłogę tracąc przytomność, a Popiel gdy zobaczył co zrobił chwycił się za głowę z przerażeniem, lecz było już za późno.
Najmłodszy ze stryjów, konając, wyszeptał przez zaciskające się usta:
- Nie ujdzie wam to na sucho! Śmierć wasza będzie po wielokroć straszniejsza niż moja.
Cisza zapadła na zamku, tylko przechodząca nad Gopłem burza grzmiała w oddali. Niebo przecinały błyskawice, a Popiel z Gerdą zaczęli pozbywać się ciał. Każdemu stryjowi przywiązywali ciężki kamień do nóg i wrzucali do jeziora.
Rano, gdy służący wrócili na zamek i dopytywali o gości, Popiel pokrętnie tłumaczył, że nocą wypłynęli na jezioro i spotkała ich burza. Pewnie utonęli, a on tak ich prosił, żeby nie opuszczali zamku.
Teraz już nikt nie powstrzymywał władcy od nakładania na poddanych kolejnych danin. Ludziom z dnia na dzień żyło się coraz gorzej. Szemrali między sobą, podejrzewając, że król przyczynił się do śmierci członków rady starszych. Nikt jednak nie ośmielił się powiedzieć nic głośno obawiając się o własne życie.
Popiel i jego żona, żyli w powiększającym się bogactwie, spędzając czas na biesiadach i pijaństwie. Wydawało się, że dokonana zbrodnia nie spotka się z karą.
Pewnego dnia na zamku niespodziewanie pojawiły się myszy. Ale nie jedna czy dwie, czy nawet dwadzieścia. Były ich tysiące, a każdego dnia wciąż pojawiały się nowe. Maszerowały i niszczyły w zamku wszystko co spotkały na swojej drodze. Popiel przypomniał sobie przepowiednię starej wróżbitki, mieszkającej po drugiej stronie jeziora. Dźwięczały mu w głowie także słowa konającego stryja „Nie ujdzie wam to na sucho! Śmierć wasza będzie po wielokroć straszniejsza niż nasza.”
Przerażony krzyknął do żony:
- Musimy uciekać! Płyńmy na wyspę, schronimy się w wieży! Tam myszy się nie dostaną!
Wskoczyli do łodzi i uciekli na wyspę przed falą małych gryzoni. Zaryglowali drzwi w stojącej tam wieży i myśląc, że są bezpieczni, wyjrzeli przez okno. Ze zgrozą dostrzegli, że pierwsze myszy były już na wyspie, a reszta płynąc szeroką wstęgą zbliżała się do jej brzegów.
- Myszy płyną przez jezioro!- wykrzyknęła Gerda strasznym głosem, w którym słychać było niedowierzanie.
- To nie są zwykłe myszy – zrezygnowanym głosem wyrzekł Popiel, zdając sobie sprawę, że w ten sposób zostaną ukarani za swoje okrutne postępowanie względem ludzi i za zamordowanie stryjów.
Po krótkim czasie myszy oblegały już wieżę, niektóre zaczęły się wspinać po jej ścianach, inne drobnymi ząbkami gryzły drewniane drzwi, którymi niedawno weszli Popiel i jego żona. Piski drobnych gryzoni dobiegały na górę do uszu Gerdy i Popiela wzmagając ich strach i obrzydzenie. Grube drewniane drzwi nie stanowiły zapory na długo. Fala mysz wlała się do wieży, a dla władcy nie było już ratunku.
Legenda mówi, że myszy zjadły Popiela i jego żonę, a ludzie odetchnęli z ulgą po wielu latach okrutnych rządów króla.
Komentarze