Emilia Morgan
Auta i zaginiony kotek
Mała Oliwka szuka swojego kotka. Nie może go znaleźć więc prosi o pomoc niebieski wóz policyjny. Czy razem odnajdą przyjaciela dziewczynki przed wieczorem?
Na posterunku policji zadzwonił telefon.
— Słucham – odebrał niebieski wóz policyjny.
— Mówi Oliwka, z domu pod wielką gruszą – niebieski usłyszał dziecięcy głosik w słuchawce.
— Co się stało Oliwko?
— Zaginął mój kotek. Wyszedł rano i do tej pory nie wrócił. Zbliża się wieczór i martwię się o niego.
— Koty tak mają. Czasami wracają nawet na drugi dzień. Nie trzeba się niepokoić – próbował uspokoić dziewczynkę.
— Ale moja kicia nigdy nie znikała na tak długo. Proszę jej poszukać.
— W taki razie, dobrze. Zaraz przyjadę i rozejrzymy się wspólnie za twoim kotkiem – odpowiedział wóz policyjny i po chwili wyruszył do domu pod wielką gruszą.
Gdy dotarł na miejsce przy bramce czekała na niego mała, smutna dziewczynka.
— Dziękuję, że przyjechałeś.
— Z przyjemnością pomogę ci poszukać zguby. A teraz weźmy się do pracy – powiedział niebieski. — Kiedy ostatnio widziałaś kotka?
— Rano, gdy wypuszczałam go z domu – odpowiedziała Oliwka.
— A później? – prowadził dalej śledztwo niebieski.
— Mama widziała go w ogrodzie, ale też jeszcze było rano.
— Więc udajmy się do ogrodu.
Wóz policyjny powoli, rozglądając się na boki, najpierw objechał dom dookoła, a potem sprawdził ogród.
— Kici, kici – wołał, ale odpowiedzi nie usłyszał. Zajrzał za studnię, a potem zerknął jeszcze za stodołę.
— Kici, kici – cisza. Tylko jaskółki karmiące swoje młode, dokazywały w powietrzu.
Hmm – zastanowił się wóz policyjny. — Nigdzie go nie widzę. Może niedokładnie szukaliśmy. Sprawdźmy jeszcze raz.
Niebieski wóz ponownie okrążył dom, tym razem drobiazgowo prześwietlając każdy zakamarek. Oliwka w tym czasie weszła do środka i przeszukała wszystkie pomieszczenia, bo przecież kotek mógł spać sobie spokojnie pod łóżkiem lub na fotelu. Niestety, żadne z nich nie natrafiło na jego ślad.
— Kici, kici – dziewczynka liczyła, że ją usłyszy i się odezwie.
— Kici, kici – zawołał wóz policyjny, zbliżając się do stodoły.
„Miał” – dobiegło cichutkie miauknięcie. Niebieski stanął nieruchomo.
„Miał” - ponownie usłyszał, ale kotka nigdzie nie dostrzegł. Skąd więc dochodził jego głos?
Zajrzał do budynku, ale tam też go nie było.
— Kici, kici – zawołał.
„Miał” – teraz już wyraźnie kotek dawał o sobie znać.
— Jest na dachu – zawołała dziewczynka, która na krok nie odstępowała niebieskiego. — Siedzi na samym skraju.
— Rynna się urwała i nie ma po czym zejść – rzeczowo ocenił sytuację wóz policyjny.
— Zaraz może spaść! – przerażona Oliwka, aż złapała się za głowę.
— Nie trzeba go teraz wołać, najlepiej żeby się nie ruszał. Niech jeszcze troszkę poczeka, a my wezwiemy pomoc.
Niebieski połączył się ze strażą pożarną:
— Dyzio, potrzebujemy twojego wsparcia.
— Co się stało? Gdzie się pali? Nie widzę dymu – odparł wóz strażacki.
— Nic się nie pali, chcemy skorzystać z twojego wysięgnika. Przyjedź do domu pod wielką gruszą.
— Już jadę.
Kotek niecierpliwie chodził po krawędzi dachu, próbując odnaleźć drogę w dół.
— Żeby tylko nie skoczył. Jest zbyt wysoko, nawet dla sprytnego kota – martwił się wóz policyjny.
— Na pewno jest już głodny i spragniony – dodała Oliwka.
— Zapewne się czegoś przestraszył i dlatego wyszedł tak wysoko. Zwykle koty tak wybierają swoje ścieżki, aby mogły wrócić. Niestety gdy się boją, to uciekają jak najwyżej i nie myślą jak zejdą z powrotem i czasami trzeba im pomóc.
Po chwili Dyzio dotarł, a niebieski samochód policyjny poinstruował go jak ma podjechać.
— A teraz powolutku, wysuwaj drabinę, tak aby była jak najbliżej kotka.
Wóz strażacki lekko i z wielką precyzją rozsunął drabinę i gdy była już blisko urwanej rynny, kotek nie czekając na sygnał, zbiegł po szczebelkach, prosto do Oliwki.
Wóz policyjny chciał krzyknąć „Powoli! Ostrożnie!”, ale nie zdążył. Razem z Dyziem zaśmiali się tylko, bo kotek był tak zwinny, jak mało kto.
Oliwka długo przytulała swojego przyjaciela. Dyzio zaproponował, żeby dała mu mleczka, bo siedzenie na dachu zapewne go wyczerpało.
Niebieski wóz policyjny i samochód strażacki pożegnali się z Oliwką i poprosili dziewczynkę, aby przykazała rodzicom, że rynnę trzeba naprawić, bo kiedyś może całkiem odpaść i komuś zrobić krzywdę.
— Dobrze, przekażę. Dziękuję za pomoc – odpowiedziała dziewczynka.
Proszę bardzo – odpowiedział wóz policyjny i razem z Dyziem odjechali do swoich placówek.
Wszystko skończyło się dobrze. Na twarzy Oliwki pokazał się uśmiech, a kotek mruczał „mrrr, mrrr”.
— Słucham – odebrał niebieski wóz policyjny.
— Mówi Oliwka, z domu pod wielką gruszą – niebieski usłyszał dziecięcy głosik w słuchawce.
— Co się stało Oliwko?
— Zaginął mój kotek. Wyszedł rano i do tej pory nie wrócił. Zbliża się wieczór i martwię się o niego.
— Koty tak mają. Czasami wracają nawet na drugi dzień. Nie trzeba się niepokoić – próbował uspokoić dziewczynkę.
— Ale moja kicia nigdy nie znikała na tak długo. Proszę jej poszukać.
— W taki razie, dobrze. Zaraz przyjadę i rozejrzymy się wspólnie za twoim kotkiem – odpowiedział wóz policyjny i po chwili wyruszył do domu pod wielką gruszą.
Gdy dotarł na miejsce przy bramce czekała na niego mała, smutna dziewczynka.
— Dziękuję, że przyjechałeś.
— Z przyjemnością pomogę ci poszukać zguby. A teraz weźmy się do pracy – powiedział niebieski. — Kiedy ostatnio widziałaś kotka?
— Rano, gdy wypuszczałam go z domu – odpowiedziała Oliwka.
— A później? – prowadził dalej śledztwo niebieski.
— Mama widziała go w ogrodzie, ale też jeszcze było rano.
— Więc udajmy się do ogrodu.
Wóz policyjny powoli, rozglądając się na boki, najpierw objechał dom dookoła, a potem sprawdził ogród.
— Kici, kici – wołał, ale odpowiedzi nie usłyszał. Zajrzał za studnię, a potem zerknął jeszcze za stodołę.
— Kici, kici – cisza. Tylko jaskółki karmiące swoje młode, dokazywały w powietrzu.
Hmm – zastanowił się wóz policyjny. — Nigdzie go nie widzę. Może niedokładnie szukaliśmy. Sprawdźmy jeszcze raz.
Niebieski wóz ponownie okrążył dom, tym razem drobiazgowo prześwietlając każdy zakamarek. Oliwka w tym czasie weszła do środka i przeszukała wszystkie pomieszczenia, bo przecież kotek mógł spać sobie spokojnie pod łóżkiem lub na fotelu. Niestety, żadne z nich nie natrafiło na jego ślad.
— Kici, kici – dziewczynka liczyła, że ją usłyszy i się odezwie.
— Kici, kici – zawołał wóz policyjny, zbliżając się do stodoły.
„Miał” – dobiegło cichutkie miauknięcie. Niebieski stanął nieruchomo.
„Miał” - ponownie usłyszał, ale kotka nigdzie nie dostrzegł. Skąd więc dochodził jego głos?
Zajrzał do budynku, ale tam też go nie było.
— Kici, kici – zawołał.
„Miał” – teraz już wyraźnie kotek dawał o sobie znać.
— Jest na dachu – zawołała dziewczynka, która na krok nie odstępowała niebieskiego. — Siedzi na samym skraju.
— Rynna się urwała i nie ma po czym zejść – rzeczowo ocenił sytuację wóz policyjny.
— Zaraz może spaść! – przerażona Oliwka, aż złapała się za głowę.
— Nie trzeba go teraz wołać, najlepiej żeby się nie ruszał. Niech jeszcze troszkę poczeka, a my wezwiemy pomoc.
Niebieski połączył się ze strażą pożarną:
— Dyzio, potrzebujemy twojego wsparcia.
— Co się stało? Gdzie się pali? Nie widzę dymu – odparł wóz strażacki.
— Nic się nie pali, chcemy skorzystać z twojego wysięgnika. Przyjedź do domu pod wielką gruszą.
— Już jadę.
Kotek niecierpliwie chodził po krawędzi dachu, próbując odnaleźć drogę w dół.
— Żeby tylko nie skoczył. Jest zbyt wysoko, nawet dla sprytnego kota – martwił się wóz policyjny.
— Na pewno jest już głodny i spragniony – dodała Oliwka.
— Zapewne się czegoś przestraszył i dlatego wyszedł tak wysoko. Zwykle koty tak wybierają swoje ścieżki, aby mogły wrócić. Niestety gdy się boją, to uciekają jak najwyżej i nie myślą jak zejdą z powrotem i czasami trzeba im pomóc.
Po chwili Dyzio dotarł, a niebieski samochód policyjny poinstruował go jak ma podjechać.
— A teraz powolutku, wysuwaj drabinę, tak aby była jak najbliżej kotka.
Wóz strażacki lekko i z wielką precyzją rozsunął drabinę i gdy była już blisko urwanej rynny, kotek nie czekając na sygnał, zbiegł po szczebelkach, prosto do Oliwki.
Wóz policyjny chciał krzyknąć „Powoli! Ostrożnie!”, ale nie zdążył. Razem z Dyziem zaśmiali się tylko, bo kotek był tak zwinny, jak mało kto.
Oliwka długo przytulała swojego przyjaciela. Dyzio zaproponował, żeby dała mu mleczka, bo siedzenie na dachu zapewne go wyczerpało.
Niebieski wóz policyjny i samochód strażacki pożegnali się z Oliwką i poprosili dziewczynkę, aby przykazała rodzicom, że rynnę trzeba naprawić, bo kiedyś może całkiem odpaść i komuś zrobić krzywdę.
— Dobrze, przekażę. Dziękuję za pomoc – odpowiedziała dziewczynka.
Proszę bardzo – odpowiedział wóz policyjny i razem z Dyziem odjechali do swoich placówek.
Wszystko skończyło się dobrze. Na twarzy Oliwki pokazał się uśmiech, a kotek mruczał „mrrr, mrrr”.