Emilia Morgan
Śladem zaginionego jaja
bajka do słuchania
Do znudzonej wysiadywaniem jaj pani Strusiowej, przychodzi głodny kameleon. Zachęca ją, aby przeszła się na spacer, a on w tym czasie popilnuje jaj.... Czy kameleon upilnuje strusich jaj? Posłuchaj
Pan Struś wybrał się na spacer w poszukiwaniu soczystej trawy i miękkich gałązek, a pani Strusiowa zasiadła na swoich ukochanych trzech jajkach.
- Kolejny dzień nic nierobienia – westchnęła. – Rośnijcie moi kochani, żebyście szybko się wykluli – dodała po chwili, jakby pisklęta zamknięte w skorupkach mogły ją usłyszeć.
Poprawiła się wygodniej, przymknęła oczy i czekała, czekała, czekała… Już czwarty tydzień.
Tymczasem do siedzącej pani Strusiowej, zbliżał się przebiegły kameleon. Głodny i rozdrażniony. Od dawna nic nie jadł nic, nie licząc muchy, którą przed chwilą złowił swoim długim językiem.
- Może by tak spróbować tego wielkiego jaja, które błysnęło w słońcu kiedy Struś i pani Strusiowa wymieniali się na gnieździe – pomyślał. - Tylko jak przegonić tą wielką kurę?
Podszedł bliżej. Chciał obejść gniazdo dookoła, żeby zobaczyć czy jakieś jajo przypadkiem nie leży z boku. Obawiał się, że kręcąc się zbyt blisko, może zdenerwować przyszłą mamę. Czuł jeszcze jej potężną nogę, którą tylko przypadkiem go potrąciła, przechodząc w pośpiechu przez miejsce, w którym leżał. A co by było gdyby zrobiła to celowo? Brrr, lepiej nie myśleć.
Przez jakiś czas obserwował gniazdo z oddali, ale nic się nie zmieniało. Trzeba użyć podstępu, zdecydował. Podszedł bliżej i chrząknął, dając znać o swojej obecności.
- Jak się miewasz, droga sąsiadko? – zapytał przyjacielsko.
Strusiowa leniwie otworzyła oczy, popatrzyła na kameleona i odpowiedziała.
- Dziękuję, dobrze. A ty?
- Och wspaniale – odparł nieszczerze kamleon. – Spaceruję sobie po lesie, a trochę po pustkowiu i niestety bardzo się nudzę. Pomyślałem, że zajrzę do ciebie, bo siedzisz tutaj taka samotna, i dotrzymam ci towarzystwa.
- To bardzo miłe z twojej strony – powiedziała pani Strusiowa. – Nie widziałeś tam gdzieś pana Strusia. Już zbliża się pora zmiany, a ja już zgłodniałam.
- Owszem, widziałem, ale daleko. Pan Struś nie wyglądał jakby miał już wracać. Wdał się w pogawędkę z antylopą.
- Och, jak zwykle – westchnęła Strusiowa – pan w towarzystwie, pani przy obowiązkach.
- Ależ nie martw się, droga sąsiadko, możesz spokojnie się przejść, nogi rozprostować, skubnąć trochę trawy, ja popilnuję gniazda.
- Jesteś bardzo uprzejmy, ale nie zostawię moich maleństw bez opieki, już niedługo się wyklują.
Kameleon przełknął ślinę na samą myśl i powiedział:
- Ależ nie obawiaj się niczego, popatrz, wokół żywego ducha, a w razie niebezpieczeństwa zasłonię je własnym ciałem.
Strusiowa popatrzyła na jego małą głowę i krótkie nogi z politowaniem, ale była już tak znużona siedzeniem na jajach, że po namyśle wstała i powiedziała:
- W takim razie wrócę niedługo, bo moje dzieci nie mogą wystygnąć. Bądź tak dobry i zostań z nimi przez chilę.
Po czym oddaliła się w stronę zarośli, aby poszukać swoich przysmaków.
- Oczywiście – zawołał za nią kameleon i pogłaskał z chytrością jaja.
Gdy tylko pani Strusiowa zniknęła za krzewami, kameleon wypchnął największe jajo na zewnątrz i dla niepoznaki zmienił kolor na pisakowy, przetoczył jajo dalej, a gdy znalazło się na trawie, sam zrobił się zielony.
- Ha, ha, nawet gdyby ktoś nas obserwował to zobaczy samo jajo. Nikt nie będzie podejrzewał, że miałem coś wspólnego z jego zniknięciem.
Turlał zdobycz dalej, a gdy tylko zmieniało się tło, kameleon dzięki swoim niezwykłym umiejętnościom, dostosowywał się do niego i był niewidoczny. Spieszył się przy tym niesamowicie, gdyż pani Strusiowa mogła wrócić w każdej chwili i nie mogła zobaczyć jak jej jajo oddala się od gniazda.
Przetoczył je jeszcze kilkadziesiąt metrów, wepchnął w małe zagłębienie w ziemi, przykrył gałązkami oraz liśćmi i szybko pobiegł z powrotem do strusiego gniazda.
Ledwo złapał oddech, gdy pobliskie krzewy rozchyliły się i pojawiła się w nich głowa Strusiowej. Kameleon w jednej chwili zaczął lamentować:
- O nieszczęście, ratunku, niech mi ktoś pomorze!
Strusiowa, gdy tylko usłyszała wolanie kameleona w kilku wielkich krokach znalazła się przy gnieździe.
- Gdzie jajo? – zawołała z rozpaczą w głosie widząc brak.
- O nieszczęście, o ja biedny, nie upilnowałem powierzonego mi skarbu – wołał kameleon, nerwowo przy tym zerkając na Strusiową. – Przyleciał wielki ptak i porwał je, wołałem za nim, żeby wziął mnie zamiast jaja, ale on nie słuchał. Nie obroniłem go! Co ja narobiłem! – lamentował.
Strusiowa z niedowierzaniem rozejrzała się wokoło, rozkopała piasek, zajrzała pod kamień, ale trzeciego jaja nigdzie nie było.
- O nie! – zrozpaczona płakała. – Tylko jeden raz odeszłam na chwilę. Moje maleństwo, gdzie jesteś?
Wołanie zrozpaczonej pani Strusiowej usłyszał patrolujący okolicę sęp. Sfrunął niżej i zapytał:
- Co się stało moja droga?
- Zginęło mi jajo, czy go nie widziałeś? Kameleon twierdzi, że porwał go jakiś wielki ptak – odpowiedziała.
- Dziwne – odpowiedział sęp. – Latam tu od rana i nie widziałem żadnego ptaka, który mógłby unieść twoje jajo. Widziałem natomiast dziwną rzecz. Jakieś duże jajo turlało się samo w stronę zarośli.
- Jak to samo? – z niedowierzaniem zapytała pani Strusiowa. – To niemożliwe.
- A jednak – pewnie odpowiedział sęp.
- Czy jajo dostało nóg? A może maleństwo się wykluło i pobiegło na oślep – Strusiowa zaczęła biegać wokoło szukając śladów pisklęcia. Nie ma, nigdzie nie ma śladów. Jedyne co widzę to ślad toczącego się jajka i ślady kameleona, ale on tu był więc mógł je zrobić.
- No właśnie, toczące się jajo – potwierdził sęp. – Lepiej zapytaj kameleona.
Strusiowa odwróciła się, ale gada już nie było. Przezornie postanowił się wycofać. Wtopił się w tło i po cichutku krok po kroku zmierzał w kierunku ukrytego jaja. Głód ściskał mu żołądek i nie mógł się doczekać uczty, którą mu dostarczy ogromne jajo strusia. Dotarł do skrytki, rozgarnął liście przymierzył i zaatakował.
-Auuu! – zawołał.
Skorupa okazała się twardsza niż przypuszczał. Do tego takie wielkie jajo trudno było objąć, ale kameleon się nie poddawał. Spróbował jeszcze raz.
- Auuu! – rozległo się ponownie. – Ja ci pokarzę! – ze złością wyskoczył na jajo i zaczął po nim skakać, aby zgnieść skorupkę, która nadal ani drgnęła.
- Nie, nie, nie! – zezłościł się. – Tyle wysiłku i wszystko na darmo.
- I do tego tyle ryzyka – usłyszał od tyłu. – Odwrócił się powoli i dostrzegł zwężone ze złości oczy Pani Strusiowej, która już się gotowała do wymierzenia sprawiedliwości, gdy kameleon wycofując się, nagle zsunął się dół ze stromego zbocza, które było zaraz za nim.
Wielki ptak nie oglądając się już za złodziejaszkiem, skierował wzrok na jajo.
- Moje maleństwo – załkała Strusiowa – chodź do mamy. Zabrała swoje jajo i zaniósła do gniazda.
Strusiowa ponownie zasiadła na jajach, starannie je podgarniając, tak aby nawet kawałeczek skorupki nie wystawał spod jej piór.
- Już nigdy ich nie zostawię pod opieką tego podłego gada – powiedziała do sępa.
- I słusznie – odparł krążący wciąż nad jej głową ptak. – Ale na szczęście nie był taki sprytny jak mu się wydawało.
- To dzięki tobie, przyjacielu, odnalazłam jajo - odpowiedziała Strusiowa. – Bez ciebie nie wiedziałabym, w którym kierunku wędrowało w tak tajemniczy sposób.
- Jak się okazuje, nie taki tajemniczy – dodał sęp – kameleon wykorzystał swoje naturalne zdolności przybierania koloru takiego jak otoczenie i nie było go widać gdy toczył jajo. Dlatego wydawało się, że jajo samo się przemieszcza.
- Drań nie przemyślał tylko, że nie rozbije skorupki. Dobrze, że znalazłam je zanim ostygło.
- Co ostygło? – odezwał się nadchodzący pan Struś.
- Jajo by ostygło, gdybym na nim nie siedziała – odpowiedziała Strusiowa i puściła oko do sępa.
- Przyszedłem cię zmienić moja droga. Teraz ja posiedzę na jajach, a ty możesz się przejść.
- W samą porę, trochę zgłodniałam. Przy okazji sprawdzę co u kameleona.
Komentarze