Ali Baba i czterdziestu rozbójników, część II
Z cyklu "Baśni z 1001 nocy"
Ciąg dalszy przygód Ali Baby. Rozbójnicy postanawiają odnaleźć człowieka, który skradł im złoto i zemścić się. Czy odszukają Ali Babę i odbiorą mu skarb? Posłuchajcie.
Część pierwszą znajdziesz tutaj: Ali Baba I Czterdziestu Rozbójników, Część I
Kiedy noc minęła, przebrany zbójca wyruszył, prosto w kierunku bramy miejskiej. Szedł przez ulice i place miasta, przemierzał targowiska i zaułki, gdy tymczasem mieszkańcy przeważnie jeszcze spali. W końcu doszedł do bazaru, na którym stali już kupcy i zaczął ich wypytywać, czy ktoś w miasteczku nie zrobił się nagle bogaty, a wcześniej był biedny. I wszyscy wskazali mu dom Ali Baby mówiąc, że teraz lepiej mu się żyje niż wcześniej. Zbój podszedł więc pod wskazany dom. Przyglądając mu się, ·zauważył, że jego brama wygląda zupełnie tak samo, jak bramy innych domów w tym zaułku. Obawiając się, że nie będzie go mógł odnaleźć, wziął kredę i zrobił mały biały znak na bramie. Następnie powrócił w góry do swych towarzyszy, wesół i pełen radości, w przekonaniu, iż zadanie, które mu było powierzone, spełnił.
Tymczasem w domu Ali Baby wszyscy spokojnie spali. Pierwsza, jak zawsze, wstała Mardżana, mądra a przy tym bardzo ładna służąca Ali Baby, która była wtajemniczona w sprawę skarbu i rozbójników.· Zabrała się raźno do pracy, wyszła z domu, aby kupić wszystko co potrzebne do jedzenia i picia. Wracając z bazaru zauważyła na bramie domu biały znak. Przyjrzała mu się dokładnie, zdziwiła się i nieco zaniepokojona tak do siebie powiedziała:
- Możliwe, że zrobiły to bawiące się dzieci, ale rzeczą bardziej prawdopodobną jest, że znak ten uczynił jakiś wróg, który nam źle życzy i który nosi się ze złymi wobec nas zamiarami. Trzeba więc go w błąd wprowadzić i jego nikczemny plan udaremnić.
Po czym wzięła kredę i namalowała na wszystkich bramach sąsiednich domów takie same znaki, jak ten, który narysował przebrany zbójca. W ten sposób naznaczyła Mardżana jakieś dziesięć bram w ich zaułku, po czym wróciła do domu i nic nikomu o tym nie powiedziała.
W tym czasie zbójca odnalazł w górach swoich towarzyszy i oznajmił im radosną nowinę. Potem opowiedział im, jak odnalazł i zaznaczył dom, w którym mieszka ten, który zabrał ich skarb. Herszt podziękował mu i pochwalił jego sprawność, po czym przemówił do rozbójników:
- Rozdzielcie się na kilka grup, przebierzcie za spokojnych ludzi, ukryjcie broń i różnymi drogami powędrujcie do miasta. Tam zbierzcie się w wielkim meczecie, a ja tymczasem ze zwiadowcą wyszukam dom naszego wroga; jak tylko go odszukamy i na pewno stwierdzimy, że to ten sam, przyjdziemy do was do meczetu, gdzie się naradzimy, co dalej robić. Ustalimy wówczas, co będzie najlepsze, czy dokonanie nocnego napadu na ów dom, czy też co innego.
Kiedy zbójcy wysłuchali tej przemowy, uznali słowa herszta za mądre i zgodzili się na jego plan. Podzielili się na grupy, ubrali odzież spokojnych ludzi, ukryli pod nią broń, tak jak im herszt kazał, i różnymi drogami powędrowali do miasta, aby nie zwracać na siebie uwagi mieszkańców. Tam spotkali się wszyscy w wielkim meczecie, jak było umówione, herszt zaś i zwiadowca poszli szukać zaułka, przy którym mieszkał ich nieprzyjaciel. Kiedy tam przyszli, herszt zauważył dom z białym znakiem na bramie, spytał więc swego towarzysza, czy to ten dom, którego szukają, a tamten powiedział, że tak. Ale przypadkowo wzrok herszta padł na inny dom i tam dostrzegł też biały znak na bramie, zapytał więc, który z tych obu domów jest tym, którego szukają, ten pierwszy czy ten drugi. Zwiadowca stropił się i nie wiedział, co odpowiedzieć; wtedy herszt poszedł dalej i kiedy naliczył ponad dziesięć domów z białym znakiem na każdej bramie, zapytał:
- Czyś te wszystkie domy naznaczył, czy też tylko jeden spośród nich?
·- Tylko jeden - padła odpowiedź.
A herszt pytał dalej:
- W jaki więc sposób stało się, że jest ich teraz dziesięć czy nawet więcej?
- Nie wiem, w jaki sposób - odparł zwiadowca.
A herszt pytał dalej: - Czy możesz rozpoznać spośród wszystkich tych domów ten, na którego bramie zrobiłeś kredą znak?
- Nie - odparł tamten - gdyż domy są wszystkie do siebie podobne, a wszystkie znaki mają ten sam kształt.
Gdy herszt te słowa usłyszał, zrozumiał, że nadzieje okazały się płonne i że tym razem trzeba będzie zemsty się wyrzec. Poszedł więc ze zwiadowcą do głównego meczetu i rozkazał swoim ludziom, aby wracali w góry.
·Kiedy się znowu wszyscy w górach w umówionym miejscu spotkali, herszt opowiedział, dlaczego nie dało się rozpoznać domu ich wroga. Teraz trzeba drugiego zwiadowcę wysłać do miasteczka, aby ten odnalazł dom tego, który zabrał ich skarb.
Nazajutrz, wyszedł z lasu kolejny zbój, przebrany za kupca, i tak jak poprzednik wypytywał mieszkańców o człowieka, który w ostatnim czasie stał się bogaty. Ludzie wskazali mu dom Ali Baby, a ten zrobił czerwony znaczek w zupełnie ukrytym miejscu na bramie i powrócił do swoich kamratów. W świetnym usposobieniu doniósł im, co uczynił, nie wątpiąc w powodzenie swych poszukiwań, ponieważ wierzył mocno, że nikt nie zdoła wykryć małego i ukrytego znaczka.
Nazajutrz rano, służąca Mardżana, wyszła na bazar, aby zgodnie ze swym zwyczajem zakupić mięso, jarzyny, owoce i inne rzeczy, potrzebne do gospodarstwa. A kiedy wróciła z targu do domu, spostrzegła czerwony znaczek i przyjrzała mu się dokładnie. Zdziwiła się i pojęła dzięki swej wnikliwości, że musi to być dzieło przybyłego z daleka wroga lub zazdrosnego sąsiada, który knuje coś przeciwko mieszkańcom ich domu. Aby wprowadzić go w błąd, namalowała czerwoną farbą na bramach sąsiednich domów znaki tego samego kształtu jak ów, i to zupełnie w takim samym miejscu, jakie wybrał przebrany zbój. Całą tę sprawę przemilczała i nie powiedziała nikomu ani słowa, aby jej pan nie zaniepokoił się tym i nie przestraszył.
Zbójca, kiedy przyszedł do swoich kamratów, opowiedział im, jak znalazł drogę i jak zrobił na bramie czerwony znaczek, aby dom ten rozpoznać, kiedy nadejdzie odpowiednia chwila. Herszt zbójców rozkazał im natychmiast ubrać proste szaty, ukryć pod nimi broń i różnymi drogami do miasta powędrować, a w końcu jeszcze dodał: - Zbierzcie się w meczecie i czekajcie, aż do was przyjdziemy!
Potem wziął zwiadowcę ·i udał się z nim do miasta. Kiedy jednak przyszli do znanego im zaułka, ten nie mógł wskazać właściwego domu, gdyż ten sam znaczek widniał na bardzo wielu bramach. Skoro herszt zbójców stwierdził, iż i ten drugi zwiadowca nie umie domu rozpoznać, zatrząsł się ze złości, zmarszczył brwi i wpadł w straszliwy gniew. Z konieczności musiał jednak na razie wściekłość swą ukryć i poszedł ze zbójcą do meczetu. Zastawszy tam swoich ludzi, kazał im natychmiast wracać w góry. Rozdzielili się więc na drobne grupki i różnymi drogami udali się na umówione miejsce, gdzie usiedli, aby odbyć naradę. Herszt powiadomił ich, co zaszło, że los nie pozwala im dokonać zemsty. A·skoro oni nie potrafią pokonać zastawionych forteli, widać przez sprytnych ludzi, to musi zrobić to on osobiście.
Przebrał się więc herszt zbójców za zwykłego, spokojnego człowieka, udał się nazajutrz rano do miasta i tym samym sposobem co poprzednicy dowiedział się gdzie mieszka Ali Baba. Kiedy stanął przed domem, przypatrzył mu się dokładnie, ale już żadnych znaków na nim nie robił, a jedynie policzył bramy w zaułku od rogu ulicy aż do tego domu i zapamiętał sobie ich liczbę. Następnie policzył jeszcze wszystkie kąty i okna owego domu tak dobrze, aby w razie czego już się nie pomylić. Czynił to przechadzając się tam i z powrotem, aby u mieszkańców nie wzbudzić podejrzenia, gdyby spostrzegli go stojącego długo przed jednym domem.
Następnie wrócił do swoich ludzi i doniósł im, co uczynił, dodając: - Teraz znam dom mojego nieprzyjaciela. Namyśliłem się, w jaki sposób cel ten osiągnąć i jakim fortelem do domu się dostać, by naszego nieprzyjaciela dosięgnąć.
Powiedziawszy to, wtajemniczył ich w swój plan. Potem herszt posłał kilku swoich ludzi do sąsiedniego miasta i rozkazał im zakupić czterdzieści wielkich bukłaków, innych znów rozesłał po sąsiednich wioskach, poleciwszy im nabycie dwudziestu mułów. Kiedy zakupili już to, co im kazano, sprowadzili wszystko i ustawili przed hersztem. Po czym rozszerzyli otwory bukłaków na tyle, aby mógł do środka wśliznąć się człowiek, i natychmiast do każdego bukłaka wgramolił się zbójca z szablą w ręku. Gdy wszyscy już schowali się w bukłakach i siedzieli w nich jak w ciasnym więzieniu, herszt zamknął otwory i posmarował je oliwą, aby każdy, kto je zobaczy, myślał, że są pełne. Władował po dwa bukłaki na każdego muła, a dwa, które pozostały puste, napełnił oliwą i objuczył nimi ostatniego muła.
·I tak zostało objuczonych dwadzieścia mułów - dziewiętnaście ludźmi, a jeden oliwą. Uczyniwszy te wszystkie przygotowania, herszt pognał muły przed sobą i przybył z nimi do miasta, kiedy słońce już zaszło, zmierzch zapadał. Wyszukał dom Ali Baby, który sobie dobrze zapamiętał i dokładnie obejrzał. Przybywszy tam, zastał samego Ali Babę siedzącego przed drzwiami na ławce. Rzucało się w oczy, że jest wesoły i w świetnym humorze, ciesząc się swoim dobrobytem i szczęściem. Herszt zbójców, zbliżywszy się do niego, ukłonił mu się skromnie z pokorną uprzejmością i pełnym szacunku poddaniem. I tak do niego powiada:
- Jestem obcym przybyszem z odległych krajów i mój dom został daleko stąd. Zakupiłem mnóstwo oliwy w nadziei, że będę ją mógł w tym mieście z zyskiem odsprzedać. Nie zdołałem jednak tu przybyć przed wieczorem, gdyż podróż była daleka, a droga kamienista. Zastałem bazar już zamknięty, więc zacząłem szukać miejsca czy zajazdu, gdzie mógłbym moje zwierzęta na noc umieścić. Nie znalazłem jednak nic odpowiedniego i wędrowałem coraz dalej, aż w końcu tu dotarłem. Kiedy cię ujrzałem, ucieszyłem się niezmiernie. Czy mógłbyś przyjąć mnie na tę noc do twego domu, a moje muły umieścić w twojej stajni? ·Jutro rano, jeśli Allach pozwoli, wrócę z powrotem na bazar, aby tam moją oliwę rozsprzedać, potem z podziękowaniem twój dom opuszczę, wychwalając cię za gościnność.
Ali Baba zgodził się chętnie, mówiąc:
·- Serdecznie witam brata, który o tak późnej porze do nas przybywa! Bądź dzisiaj mym gościem i niech szczęśliwa będzie noc, podczas której rozweselisz nas twoim towarzystwem. Ali Baba był człowiekiem szlachetnym i ·szczodrym, o dobrym sercu i wspaniałych zaletach. Miał czystą duszę i myślał zawsze dobrze o ludziach. Dlatego nie podejrzewał, iż rzekomy kupiec go okłamuje, i nie przyszło mu nawet na myśl, że to herszt zbójców z gór. Nie mógł go zresztą poznać, ponieważ widział go tylko raz, i to w całkiem innym stroju.
Zawołał więc swego służącego Abdallacha i kazał mu wprowadzić muły do obejścia. Służący wykonał rozkaz, a herszt zbójców poszedł do swoich mułów, aby pozdejmować z nich juki. Wraz z Abdallachem zdjęli bukłaki z grzbietów mułów i ustawili przy ścianie na dziedzińcu domu. Po czym służący odprowadził muły do stajni i zawiesił im worki z jęczmieniem na szyjach. Herszt zaś chciał na dziedzińcu przy swoich bukłakach przenocować i prosił o przebaczenie, że nie przyjdzie na wieczerzę, udając, że nie chce mieszkańcom domu sprawić kłopotu. W rzeczywistości jednak chciał wykonać swój plan i mieć sposobność do spełnienia zamierzonego łotrostwa.
Ali Baba nie chciał na to przystać i prosił gościa, aby wszedł do domu. Długo nalegał, a w końcu tamten nie mógł się już dłużej sprzeciwiać i wszedł do domu. Herszt zbójców ujrzał tam obszerną piękną salę, w której posadzka była wyłożona marmurem, dookoła przy ścianach stały miękkie otomany przykryte wspaniałymi dywanami. ·Ali Baba posadził na otomanie swego gościa i kazał pozapalać wszystkie świece, potem sprowadził Mardżanę, opowiedział jej o przybyciu gościa i kazał przygotować wystawną wieczerzę, odpowiednią dla tak czcigodnego przybysza. Po czym usiadł koło gościa i zaczął z nim gawędzić. Gdy przyszła pora wieczerzy, wniesiono nakryty stół z potrawami na srebrnych i złotych półmiskach i postawiono go przed hersztem. Gość skosztował wraz z Ali Babą wszystkiego po trochu, aż poczuli się nasyceni, wtedy odniesiono potrawy i podano stare wino.
Najadłszy się i wypiwszy do woli, uznali wieczerzę za skończoną i usiedli sobie, aby gawędzić i zabawiać się miłą rozmową, tak że wcale nie zauważyli, iż zrobiło się już późno. Kiedy wreszcie chcieli udać się na spoczynek, herszt zbójców wstał i zszedł na dziedziniec, tłumacząc się, że zanim pójdzie spać, musi ponakrywać derkami muły. W rzeczywistości jednak chciał porozumieć się ze swymi ludźmi. Podszedł więc do pierwszego z bukłaków i powiedział stłumionym szeptem:
- Kiedy przez okno rzucę w was kamyczkiem, wyjdziecie z bukłaków i spieszcie na górę do mnie! - To samo powtórzył przed drugim i trzecim bukłaku, aż do ostatniego.
Ali Baba miał zamiar na drugi dzień rano udać się do łaźni, kazał więc Mardżanie przygotować odpowiednie ręczniki i doręczyć je Abdallachowi oraz ugotować rosół, który chce wypić po opuszczeniu łaźni. Poza tym kazał gościa traktować z najwyższymi honorami, usłać mu wygodną pościel z kosztownych kołder, osobiście go obsługiwać i w ogóle starać się, żeby wszystkie obowiązki gościnności wobec niego były zachowane.
- Oczywiście, wszystkiego dopilnuję - odpowiedziała Mardżana.
·Herszt zbójców, umówiwszy się ze wspólnikami zbrodni, poszedł na górę do Mardżany i zapytał ją, gdzie przygotowany jest dla niego nocleg. Służąca wzięła świecę i zaprowadziła go do komnaty wyłożonej najwspanialszymi dywanami, gdzie przygotowane było posłanie z miękkich materaców i ciepłych kołder oraz wszystko, co potrzebne do wygodnego snu. Mardżana życzyła mu dobrej nocy i poszła do kuchni, aby wykonać polecenia swego pana. Przyszykowała ręczniki i przybory łaziebne i wręczyła je Abdallachowi, potem przyrządziła mięso na rosół i podpaliła ogień pod kotłem. Tymczasem płomyk w lampce stawał się coraz mniejszy, gdyż było za mało oliwy, aż w końcu całkiem zgasł. Mardżana chciała dolać oliwy z dzbanka, ale dzbanek okazał się pusty. Ponieważ i świece się powypalały, nie wiedziała, co począć, gdyż potrzebowała jeszcze światła, aby ugotować rosół. Kiedy Abdallach zauważył jej kłopot, powiedział:
- Nie martw się, oliwa w domu jest, i to w bardzo wielkiej ilości. Czy zapomniałaś o bukłakach obcego kupca, które napełnione oliwą stoją w naszym podwórzu? Zejdź na dół i zaczerpnij stamtąd, ile ci potrzeba. Jutro rano zapłacimy mu należną cenę za wziętą oliwę.
Mardżana podziękowała za dobrą radę i ciesząc się z mądrego pomysłu, zeszła na dół z dzbankiem i zbliżyła się do bukłaków. Tymczasem rozbójnicy już się zaczęli niecierpliwić, siedząc zbyt długo w swoich ciasnych więzieniach. Znosili istne męki z powodu skurczonej pozycji ciała, ręce i nogi im już całkiem ścierpły. Kiedy więc usłyszeli, że ktoś się zbliża, pomyśleli nieopatrznie, że to ich herszt. I tak jeden ze zbójców spytał:
- Czy nadszedł czas, abyśmy wyszli?
Kiedy Mardżana usłyszała głos ludzki wychodzący z wnętrza bukłaka, przestraszyła się bardzo, ale że był bystra zrozumiała, że są to zbójcy, którzy mają złe zamiary. Nie zastanawiając się długo, powzięła od razu właściwą decyzję. Szeptem powiedziała do pierwszego bukłaka:
- Pora już bliska, jeszcze tylko krótka chwila cierpliwości. Potem podeszła do drugiego bukłaka i kiedy schowany w nim zbójca powtórzył pytanie pierwszego, dała mu taką samą odpowiedź. Tak przeszła obok wszystkich bukłaków. Rozbójnicy pytali ją jeden po drugim, a ona odpowiadała, namawiając; do cierpliwości, aż doszła do ostatnich bukłaków naprawdę napełnionych oliwą. Otwarła jeden z nich, zaczerpnęła tyle oliwy, ile potrzebowała, wróciła do kuchni i zapaliła lampkę.
·Potem przyniosła olbrzymi miedziany garnek, napełniła go zielem i zagotowała na ogniu, pilnując się aby nie wdychać oparów. Zniosła kocioł znów na dół i ponalewała dzbankiem do bukłaków. W ten sposób otumaniła wszystkich zbójców po kolei, tak, że posnęli nie zdając sobie sprawy z niczego. Przekonawszy się, że wszyscy mocno śpią wróciła do kuchni. Skończyła gotować rosół, po czym zgasiła ogień i lampkę i usiadła, aby odczekać, co teraz herszt zbójców zrobi. Ten zaś wszedłszy do komnaty, która była dla niego przygotowana, zamknął drzwi na rygiel, zgasił świecę i położył się do łóżka, udając, że śpi; ale nie spał, tylko czuwał i czekał na odpowiednią chwilę, aby móc dokonać niecnego czynu, który przeciwko mieszkańcom tego domu uknuł. Kiedy, jak mniemał, wszyscy już spali i nic się nie ruszało, wstał po cichu i rozejrzał się ostrożnie dookoła, a ponieważ żadnego światła nie widział i żadnego szmeru nie słyszał, pomyślał, że wszyscy mieszkańcy domu są pogrążeni w twardym śnie. Wziął więc kamyki i zaczął rzucać je na dziedziniec, tak jak umówił się ze swymi kompanami. Potem na chwilę przestał rzucać i czekał, aż ludzie jego powychodzą z bukłaków. Kiedy jednak cisza panowała nadal i nikt nie odezwał się ani poruszył, ogarnęło go zdumienie i zaczął znów rzucać kamyki przez okno, dokładnie celując w bukłaki. Ale ludzie jego nie dawali znaku życia. To wzbudziło podejrzenie herszta. Rzucił jeszcze raz kamykami i znowu czekał nadaremnie. W końcu zszedł na dziedziniec, aby zobaczyć, co się stało.
Już przy pierwszym bukłaku uderzył go dziwny zapach. Gdy otwarł pierwszy bukłak i zobaczył, że schowany zbój śpi kamiennym snem, a potem następny i kolejny, tak się zezłościł, że zaczął krzyczeć tak głośno, że sąsiedzi pozapalali światła:
- Wstawać niedołęgi, co to ma znaczyć! Już ja wam pokarzę!
Na to tylko czekała Mardżana. Wybiegła przed dom i zaczęła głośno krzyczeć:
- Ludzie, ludzie na pomoc! Łapcie złodziei! Łapcie rozbójników!·
Wołała tak długo, aż zaalarmowani sąsiedzi przybiegli na podwórze, złapali herszta i związali go. Następnie powyciągali ukrytych zbójców w bukłakach i również ich skrępowali. Następnie odprowadzili wszystkich do miejscowego więzienia, skąd nie prędko wyjdą.
Tak oto dzięki sprytnej służącej, zbójców dosięgła sprawiedliwość, a Ali Baba wraz ze swoją rodziną żył długo i szczęśliwie, co jakiś czas odwiedzając jaskinię pełną skarbów. Mardżannie zaś, która uratowała ich przed zbójcami, hojnie podziękował.
Komentarze